Najnowsze wpisy


lut 21 2019 Nawyki, te zgubne nawyki
Komentarze (0)

Mam okresy wilczego głodu. Takie dni, gdy niczym nie mogę ukoić pustki. W moim brzuchu tworzy się wielka czarna dziura, a ja zaczynam wrzcać tam wszyskie zakazane przekąski świata. Zazwyczaj zaczynam od świeżej wielkiej białej bułki z wędliną, majonezem i warzywami, albo trzech takich bułkach. Potem zagryzam kabanosami, a kabanosy po kilku minutach czymś słodkim. Potem mimo, że śdniadanie dobiegło końca, kursuję do lodówki tak długo, aż zjem wszystkie kabanosy. Robię jakiś wymyślny zapychający obiad, np. makaron z sosem i mięsem mielonym. I zjadam go pełen czubaty tależ. Moje mysli takiego dnia nieustannie krążą wokół jedzenia. Jeżeli mam kiść bananów, zjadam niemal wszystie. I tak do wieczora.

Czytam teraz niezwykle interesującą książkę "Siła nawyku" Charlesa Dhigg'a. Dziś uświadomiłam sobie, że ten mój wielki głód pojawia się jako nawyk w dwóch kluczowych sytuacjach - gdy jestem mocno zestresowana oraz gdy czuję niepokojącą, dojmującą nudę lub samotność. Zdecydowałam popracować nad tym moim zachowaniem. Postaram się włączyc aktywność w momencie, gdy zaobserwję pierwsze, niepokojące objawy.

Do wakacji na plaży 149 dni.

grubella_xxl   
lut 18 2019 Wyruszam w podróż.
Komentarze (0)

Wyruszam w podróż. W długą podróż. Postanowiłam dzielić się refleksjami z tej podróży, bo mam nadzieję być może komuś pomóc. Moje dotychczasowe życie biegło od katastrofy do katastrofy, tzn. nie były to rzeczy spektakularne, graniczne. Były to rzeczy, które burzyły pewnośc siebie, wiarę w to, że mogę coś zmienić, że mogę inaczej żyć. Nadać życiu nową jakość. Tkwię od dzieciństwa w przekleństwie swojego wyglądu. Przy czym, aby być uczciwą napisać muszę, że nie wyglądam jak bardzo otyła osoba. Jestem na pewno większa od przeciętnej kobiety, bo ważę w granicach 90 kg, ale tłuszcz mi się nie ulewa. Być może to zasługa tego, że ćwiczę praktycznie od dziecka, z większymmi bądź mniejszymi przerwami.

Postanowiłam zmienić moje życie, bo rzeczą nie do zniesienia dla mnie stał się fakt, że NIGDY nie osiągam tego, co sobie założyłam. Ma to formę patologiczną wręcz. Jezeli postanowię schudnąć 20 kg w 6 miesięcy, to stając po tych 6 miesiącach na wadzę zobaczę - 1 kg lub +4 kg. Jeżeli postanowię nie jeść słodyczy, to wytrzymam tydzień, a potem nadrobię przestój z nawiązką.

Jestem w czwartej dekadzie swojego życia. Naszła mnie taka refleksja, że przy dobrych wibracjach przeżyję jeszcze jedną taką porcję czasu. Z czego najbliższe 20 lat może upłynąć mi jako osobie aktywnej, spełnionej i zadowolonej z siebie. Lub wręcz przeciwnie - osobie, która wpadnie w otchłań swojego niezadowolenia i zostanie w nim na zawsze. Nie chcę tak.

Aby coś zmień w życiu, trzeba zacząć od małych zmian rzeczy spektakularnych w codziennosci. Dla mnie taką spektakularną rzeczą jest poranna kawa. To mój dzienny punkt odniesienia. Myślę o porannej kawie już podczas rannego spaceru z psem. Przeanalizowałam moje ranki i doszłam do wniosku, że ten kubek z kawą jest jak kotwica. Robię sobie kawę, siadam na kanapę, piję, oglądam ranne wiadomości i przyrastam. Mój odwłok jest zasysany przez kanapę, nie mam siły, aby wstać i poćwiczyć. Zaczynam dzień od bezruchu i postanowiłam to zmienić.

Dziś zamiast kawy, ubrałam strój sportowy i poćwiczyłam. Niewiele - 20 minut. Dla mnie bardzo ważne 20 minut. Jutro zamierzam zrobić to znowu.

W lipcu jadę nad morze. W zeszłym roku na plaży nie czułam się najlepiej, choć z ulgą stwierdziłam, że nie odstaję od polskiej średniej plażowej - niestety większość ludzi ma nadwagę lub otyłość. Obiecałam sobie w zeszłe wakacje, że nie będę się wstydzić siebie na plaży. Do urlopu zostało mi 152 dni - to szmat czasu i mam zamiar bardzo efektywnie go wykorzystać.